Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Co by było gdyby...

(3-6) Górnik Wałbrzych - (3-6) GKK Gorzów Wlkp. 85:70

zdj. walbrzyszek.com
Odetchnęliśmy. Biało-Niebiescy wygrali trzeci mecz z rzędu, ale dopiero pierwszy przed własną publicznością. Gdyby ktoś przed sezonem powiedział, że na premierowe zwycięstwo u siebie będziemy czekać aż do końca pierwszej rundy rozgrywek, zostałby uznany za niespełna rozumu. A jednak. 

Parę kwestii do poruszenia:

Półtora kwarty do wycięcia. Gdyby ten mecz był programem telewizyjnym nagrywanym nie "na żywo", całą pierwszą kwartę oraz połowę drugiej należałoby wyciąć. Nasi grali koszmarnie - pudła spod kosza, wolno przesuwająca się obrona strefowa, statyczna gra w ataku (Dawid z Klubu Kibica wspomniał nawet o "chodzonym" sposobie gry. Cóż, klimat studniówkowy się zbliża, więc i o polonezie biało-niebiescy przypomnieli kibicom). Trzy niecelne rzuty spod samego kosza w ciągu 5 sekund przelały czarę goryczy. Dopiero wejście Kacpra Wieczorka odmieniło grę.

Doping. W meczu z Gorzowem doping był chyba gorszy niż gra naszego zespołu (a ta wcale nie była fantastyczna). Coś niedobrego się z nami dzieje - starzejemy się, brakuje nam werwy, sił witalnych, a okrzyki padają wyjątkowo nierówno. Do tego naszych dwóch młynowych próżno szukało symbiozy w trakcie spotkania. Poszukując niejako drugiego kibicowskiego życia, doping oddaliśmy w struny głosowe (?) 10-letniego Daniela, który poradził sobie świetnie.

Ławka. Nie wiem czy zauważyliście, ale reakcje trenera Chlebdy przy ławce były naprawdę bardzo dobre. Gdy gracze gości raz za razem trafiali z dystansu, nasi obronę "każdy swego" zamieniali na strefę. Ktoś powie, że to ruch odwrotny do logicznego w przypadku rzutów z dystansu, ale zawsze liczy się próba czegoś innego w obronie. W drugiej połowie dobrze grający rezerwowy Wieczorek wskoczył do wyjściowej piątki, a więc coach nie trzymał się sztywno przedmeczowych założeń. I dobrze. Duży plus dla trenera za postawienie na Ciurusia.

Gazetka. W gazetce rozdawanej przed meczem mały błąd - Spartakus legitymował się w dzień druku bilansem 7-2, a nie 6-3 jak podano. Przepraszamy.

A teraz powrót do old schoolu, czyli do opisu poczynań poszczególnych graczy. Nie robiłem tego od czasu spadku z I ligi, ale dziś nabrała mnie na to ochota.

Pierwsza piątka:

S. Buczyniak -  frustrował się przy linii do trenera narzekając, że "wszyscy śpią" w ataku. Było w tym wiele racji. Sławek zaliczał świetne wejścia pod kosz, ale też i takie, gdzie nie dociągnął rzutu. Celne "trójki" wystąpiły razem z wieloma pudłami. Z drugiej strony nasz rozgrywający miał kilka dobrych przechwytów i asyst. 19 pkt na jego koncie, czego aż tak nie było widać.

M. Myślak - proste straty przeplatał dobrymi podaniami. Szczególnie świetnie podawał do Wieczorka pomiędzy kilkoma obrońcami. Raz bardzo dobrze przeczytał obronę i po dwutakcie trafił spod kosza. Znowu jednak brakowało trochę jego punktów. 6 pkt.

A. Stochmiałek - kapitan grał swoje. Nie zawiódł. Zbierał, trafiał. 18 pkt.

M. Fedoruk - zawodnik rodem z Żar miewał przebłyski dobrych zagrań (fajna akcja 2 plus 1). Niestety zdarzało się też, że nie trafiał spod kosza. "Fedor" wolno przemieszczał się po boisku, za co dostał ogromną burę od trenera przy ławce. 6 pkt.

H. Murzacz - nie trafił bodajże pierwszych czterech rzutów spod samego kosza, z czego trzy były w dość prostej sytuacji. Gdy opuścił parkiet, gra całego zespołu się poprawiła. Później nieco lepszy, chociaż dużą część drugiej połowy przesiedział na ławce. 8 pkt.

Rezerwowi:

K. Wieczorek - najlepszy w naszym zespole. Niby nie pokazał nic spektakularnego, ale przynajmniej trafiał perfekcyjnie spod kosza, co nie było tego dnia takie oczywiste w Górniku. Do swojej gry w ataku dorzucił kilka naprawdę świetnych zbiórek na zarówno atakowanej jak i bronionej tablicy. To jego wejście w drugiej kwarcie zakończyło fatalny okres gry biało-niebieskich. 20 pkt.

S. Narnicki - bardzo pożyteczny w obronie - wymusił dwa faule ofensywne. W ataku kapitalnie dogrywał za plecami do Fedoruka, ale ten spudłował spod kosza. Szkoda jedynie trzech nietrafionych "trójek". 2 pkt.

M. Borzemski - gracz/wiceprezes/trener juniorów głośno pobudzał momentami przysypiającą ławkę rezerwowych. Nie grał długo, więc nic spektakularnego nie zdążył zademonstrować. Jak większości biało-niebieskich w tym meczu, i jemu zdarzyło się pudło spod kosza.

D. Kondratowicz - w rotacji pojawił się bardzo szybko - przed zarówno Narnickim jak i Wieczorkiem. Jego zmiana jednak nic nie wniosła. Oddał jeden rzut, który nie doleciał nawet do obręczy, ocierając się jedynie o siatkę. Zaraz po tym zagraniu usiadł na ławce by się z niej już nie podnieść. 0 pkt.

S. Jaskólski - najmłodszy obok Ciurusia w składzie (obaj rocznik 1995). Swoim występem na kolana nie powalił, ale nie grał długo. 0 pkt.

Marcin Ciuruś - jeden z "braci ksero". Spiker mówił, że to jego debiut w III lidze, ale już w zeszłym sezonie ten 17-latek pojawiał się na krótkie chwile na boisku. Jego 2,5 minuty w końcówce powinny przekonać trenera, że warto na niego stawiać. Najpierw trafił z półdystansu z wyskoku, a zaraz później wykończył kontratak po przechwycie. W obronie co prawda popełnił błąd, po którym rywal zaliczył akcję 2 plus 1, ale sądząc po jego pozycji obronnej, liczył na pomoc kolegi pod koszem. Krótki, lecz elektryzujący występ tego rozgrywającego. 4 pkt.

Na koniec pozostaje się zastanowić, co by było gdyby gorzowianie przyjechali w liczniejszym składzie. W siódemkę mecze wygrywa się trudno, tym bardziej jak gra się bez swojego lidera. Teraz możemy jedynie gdybać jakim wynikiem zakończyłby się mecz, gdyby w GKK zagrał Paweł Doberschuetz - jeden z najlepszych strzelców ligi (śr. 16, 9 pkt).

 P.S. Na portalu walbrzyszek.com zgapili tytuł wpisu, który znalazł się na www.gornik.walbrzych.pl. Ale nie złościmy się, bo - rzeczywiście - "trzecia wygrana z rzędu stała się faktem" !!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz